Ekonomia

Inwestycje na rynku uranu!

Ze względu na zmiany klimatyczne i konieczność inwestycji w odnawialne źródła energii oraz energetykę atomową możemy mieć w najbliższych latach do czynienia ze wzrostami na rynku uranu. W samych Chinach powstanie ponad 150 reaktorów atomowych, co może zwiększyć popyt inwestycyjny na uran i spółki posiadające ekspozycję na ten rynek. Czym jest rynek uranu i jak na nim zarabiać?

Aby uzyskań ekspozycję na rynek uranu i stać się jego posiadaczem należy zainwestować w fundusz, który zajmuje się kupowaniem i bezpiecznym przechowywaniem uranu w imieniu swoich inwestorów. Najbardziej znane fundusze uranowe to SPROTT, SPUT i YELLOW CAKE.

Można po części uzyskać ekspozycję na rynek uranu inwestując w spółki wydobywcze takie jak Kazatomprom, Comeco czy Rio Tinto Group za pośrednictwem międzynarodowych brokerów lub spółek przetwarzających uran w paliwo atomowe. Pozyskane w ten sposób instrumenty finansowe może również szybko upłynnić realizując zyski. Sprawdźmy zatem czym jest uran oraz jak wygląda rynek uranu na świecie.

Obecnie cena funta uranu wynosi 50 USD. Największą spółką wydobywającą uran jest Kazatomprom w Kazachstanie. Wartość spółek wydobywających uran wzrosła w ostatnich latach o kilkaset procent. Główną przyczyną wzrostu wartości spółek wydobywczych jest proces dekarbonizacji gospodarek. Najwyższa cena jaką do tej pory osiągnął uran to 140 USD za funt. Po wypadku w elektrowni Fukushima nastąpiła tzw. zima uranowa, a ceny uranu spadły do 30 USD. Wydobycie uranu zaczyna opłacać się, gdy jego ceny wynoszą w okolicach 60 USD. W 2020 roku elektrownie atomowe wykorzystały swoje zapasy uranu, rozpoczynając okres dużych zakupów tego surowca, co spowodowało wzrost cen. W chwili obecnej plany samych tylko Chin obejmują wybudowanie 150 elektrowni atomowych. Światowy runek uranu jest bardzo mały, działa na nim około 70 spółek, a roczny obrót uranem wynosi 40 mld USD. Jest to mniej więcej tyle co 0,002 rynku kryptowalut. Gdyby Elon Musk zamiast Twittera wykupił roczne światowe wydobycie uranu, to zostałyby mu 4 mld USD w kieszeni. Jedna elektrownia atomowa może funkcjonować przez 60 do 100 lat. Energia produkowane z atomu jest najtańsza, najczystsza i najbezpieczniejsza na świecie. Obecnie trwają bardzo poważne prace nad rozwojem SMR, czyli nowej technologii, małych i wyjątkowo bezpiecznych reaktorów atomowych na uran. Reaktory takie mogłyby zasilać w energię duże przedsiębiorstwa i być budowane w większych miastach na całym świecie. Pierwsze testy trwają już w Chinach i USA. W stanach projekt Terra Power finansuje Bill Gates i Warren Buffet. SMR nie wymagają zasilania energią w procesach chłodzenia, co powoduje, że bloki te są zdecydowanie bardziej bezpieczne niż obecnie funkcjonujące elektrownie atomowe.

Największa na świecie kopalnia uranu McArthur River w Kanadzie została zamknięta kilka lat temu, ze względu na nieopłacalność wydobycia. Otworzenie nowej kopalni zajmuje minimum 10 lat. Budowa elektrowni atomowej z jednym blokiem kosztuje 6 mld USD, a zużywa on 500 000 funtów uranu, czyli około 250 000 kg surowca. Elektrownie atomowe nie spalają uranu, tylko paliwo atomowe, które powstaje w wyniku wzbogacenia uranu w specjalnych zakładach wzbogacających uran. Emisyjność C02 dla elektrowni atomowych jest na poziomie fotowoltaiki i energii wiatrowej.

IPCC to międzynarodowa metoda badania łańcuchów emisji, i tak budując farmę wiatrową należy wyprodukować wiatraki, co przyczyni się do emisji CO2 (produkcja wymaga energii), następnie należy je posadowić na farmie, co spowoduje, że firma budowlana i jej pracownicy w okresie budowy będą emitować ślad węglowy, zaś po wybudowaniu należy przesłać energię do sieci przesyłowych, których zaprojektowanie i wybudowanie również przyczyni się do emisji C02. Tak mierzymy emisyjność nieemisyjnych źródeł energii. Nie można zatem wybudować nieemisyjnego źródła energii korzystając z nieemisyjnych źródeł energii. Pierwszy kto tak zrobi wymyśli perpetuum mobile i zapewne dostanie nagrodę Nobla.

Największe obecnie zapasy uranu na świcie mają Chiny. Przetworzenie uranu w paliwo nuklearne zajmuje od 12 do 18 miesięcy. Od 2020 roku na rynkach światowych trwa tzw. bull market, czyli rynek byka. Ceny uranu ciągle rosną, a inwestorzy oczekują nowego All Time High, czyli przebicia 140 USD za funt uranu. Obecnie na rynku uranu pojawiła się tzw. dziura podażowa, czyli wydobycie zaspokaja tylko 75% zapotrzebowania, reszta to zużywane zapasy magazynowe. Planowane zapotrzebowanie świata na uran oraz wznowienie wydobycia w zamkniętych kopalniach nie zaspokoi światowego popytu do końca tej dekady. Uran będzie zatem w cenie.

Aby zaspokoić zapotrzebowanie świata na uran, muszą powstać nowe kopalnie, a te możemy podzielić na 3 kategorie: takie, którym opłaca się wydobycie przy cenie 60 USD za funt, takie którym opłaca się dopiero przy cenie 80 USD i takie, które mogą rozpocząć wydobywanie uranu dopiero powyżej 100 USD za funt. Japończycy przy cenie powyżej 100 USD mogą wydobywać uran z dna oceanu. Mają do tego opracowaną technologię. Ceny uranu muszą rosnąć, aby zaspokoić rosnącą lukę podażową, którą można zasypać przez nowe wydobycie, a nowe wydobycie jest możliwe tylko pod warunkiem wzrostu ceny uranu.

W USA 20% energii pochodzi z atomu, a nie ma tam obecnie żadnej kopalni uranu. Głównym motorem napędowym dla wzrostu cen mogą być Chiny. W planach Indii i Francji jest wybudowanie największej na świecie elektrowni atomowej. Jeśli do tego wszystkiego dołożymy wzrost cen surowców wywołany wojną, może się okazać, że w najbliższych latach zapotrzebowanie na energię z atomu będzie rosnąć.

Światowe zapasy uranu wystarczą tylko na 18 miesięcy (tego już wydobytego na powierzchnię ziemi). Oznacza to, że ilość uranu, który obecnie jest w dyspozycji elektrowni oraz możliwości wydobywcze, które posiadają kopalnie na całym świecie nie są w stanie zaspokoić obecnego popytu, który przekracza je o jakieś 25% procent. Biorą pod uwagę powyższe fakty, możemy w najbliższych latach liczyć się ze sporymi wzrostami tego surowca, co dla inwestorów może oznaczać poważne zyski.

Jak przy każdej inwestycji należy liczyć się ze stratami i takie też kalkulować. Największym niebezpieczeństwem dla cen są regulacje, ale w tym wypadku wojna za naszą wschodnią granicą oraz potencjalny konflikt pomiędzy Chinami i USA będą sprzyjać wzrostom cen energii, co jednocześnie czyni inwestycje w atom jeszcze bardziej opłacalnymi i pożądanymi przez państwa. Drugim zagrożeniem są awarie elektrowni. Z tymi na szczęście mamy do czynienia niezwykle rzadko, ale należy je odnotować, ponieważ mają bardzo duże znaczenie dla cen surowca. Awaria w elektrowni Fukushima doprowadziła do tzw. zimy uranowej, która trwała ponad 10 lat. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, że pierwszą poważną awarią elektrowni atomowej była awaria w Free Mile Island, do której doszło 26 marca 1979 roku w Pensylwanii, a jej skutki usuwano przez 5 lat. W wyniku lokalnego skażenia przesiedlono ludność w promieniu 10 km. Wypadek w elektrowni w USA wydarzył się 12 dni po premierze filmu „Chiński syndrom”, w którym Jane Fonda jako dziennikarka przebywała w elektrowni prowadząc śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy jej budowie. Podczas jej pobytu wydarzył się wypadek i powstała obawa, że stopiony rdzeń uranu wtopi się w ziemię, przejdzie na wylot i dotrze do Chin. Na temat tej awarii powstał ciekawy mini serial dokumentalny. Można go obejrzeć na platformach streamingowych.

Polska posiada jedynie śladowe zapasy uranu przeznaczone do jedynego reaktora noszącego nazwę naszej noblistki, czyli Marii Curie-Skłodowskiej. Reaktor mieści się w Otwocku. Temat naszego reaktora oraz prac badawczych nad polskim atomem został przedstawiony w polskim filmie pt. „Gierek”.

Wygląda zatem na to, że przed atomem otwiera się wielka światowa kariera, co przyczyni się do zwiększonego zapotrzebowania na uran i tym samym do rajdu cen tego pierwiastka w kierunku północnym.