Geopolityka

Wojna o nowoczesne technologie!

Pod koniec 2022 roku administracja prezydenta Joe Bidena wprowadziła nowe, restrykcyjne przepisy dotyczące sektora półprzewodników i mikroprocesorów. Ruch ten jest uważany przez wielu analityków za największy jak do tej pory atak przeprowadzony przez Waszyngton na Państwo Środka. Rywalizacja o dominację w obszarze nowoczesnych technologii przechodzi zatem w nową fazę.

Od wielu lat Stany Zjednoczone prowadzą z Chinami rywalizację we wszystkich możliwych obszarach i domenach. Odbywa się ona na płaszczyźnie militarnej, ekonomicznej oraz gospodarczej. W jej efekcie powoli zaczyna wyłaniać się nowy światowy porządek. Stary jednobiegunowy świat przestał istnieć. USA mają największego i najsilniejszego w swojej historii przeciwnika, który otwarcie już podważa rolę Waszyngtonu jako światowego lidera, policjanta rozstrzygającego spory na poziomie ekonomicznym, gospodarczym oraz głównej światowej mennicy pieniądza fiducjarnego. W najbliższej przyszłości spór ten powinien się zaostrzać, chyba, że Chiny ujawnią jakieś ukrywane słabości, o których się ostatnio coraz częściej mówi. Przyszłość rozstrzygnie. Mamy na razie perspektywę wojny o Tajwan i rywalizację o wpływy na Pacyfiku, wojnę o najnowsze technologie, wojnę o dostęp do światowych rynków oraz potencjalną wojnę o pieniądz. Zjawiska te się zaostrzają i zaczynają dotyczyć coraz większej liczby obszarów. W chwili obecnej rozstrzyga się status na rynku układów scalonych.

Zgodnie z opublikowanym w dniu 7 października przez Biuro Przemysłu i Bezpieczeństwa Departamentu Handlu „Commerce Implements New Export Controls on Advanced Computing and Semiconductor Manufacturing Items to the People’s Republic of China (PRC)” otrzymaliśmy oficjalne stanowisko Waszyngtonu, w którym to firmy eksportujące nowoczesne technologie produkcji układów scalonych oraz amerykańscy pracownicy świadczący swoje usługo na rzecz podmiotów z Chin otrzymały faktyczny zakaz świadczenia tych usług.

Celem Waszyngtonu jest zablokowanie możliwości rozwoju Chin w obszarze nowoczesnych technologii, sztucznej inteligencji i nowoczesnego przemysłu zbrojeniowego. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że dzisiejsze Chiny są w stanie produkować około 15% całego swojego zapotrzebowania na omawiane komponenty, to ruch ten może być uznany za prawdziwą bombę atomową w tej dziedzinie. Chiny są bardzo zależne od importu, tym bardziej, że ponad połowa własnej produkcji również odbywa się poza granicami Chin.

Głównymi dostawcami tej najnowocześniejszej technologii, na której opiera się rozwój dzisiejszego świata są Taiwan Semiconductor Manufacturing Company oraz Samsung. Dużym graczem, jeśli chodzi o produkcję linii technologicznych jest holenderski ASML. Swój udział ma również Japonia i oczywiście USA. Te ostatnie posiadają dominującą pozycję w projektowaniu oprogramowania do produkcji układów scalonych i dlatego mogą wpływać na cały, skomplikowany łańcuch zależności.

Nowe amerykańskie przepisy poprzez wprowadzenie koncesji i licencji na dostarczanie procesorów i półprzewodników do Chin, ręcznie i precyzyjnie chcą decydować, które państwa i firmy będą mogły dostarcza te produkty na rynek Chiński, a które nie. Jak to jest możliwe, że amerykanie mogę mieć decydujący głos w tej sprawie i dlaczego przedsiębiorstwa dostarczające na rynek chiński procesory i półprzewodniki miałyby stosować się do zasad określonych jednostronnie przez Biały Dom? Otóż konieczność posiadania licencji dotyczy narzędzi technologicznych stosowanych przy produkcji oraz oprogramowania, czyli tych komponentów procesu technologicznego, w których USA mają na świecie pozycję dominującą. Jako światowy lider, posiadacz największego nominalnego PKB oraz najsilniejszej armii świata, Biały Dom wprowadza przepisy nakładające obowiązek posiadania licencji na dostawy na chiński rynek. Brak licencji, może zatrzymać możliwość zakupów elementów linii technologicznych oraz stosowania amerykańskiego oprogramowania. W konsekwencji paraliżując proces produkcji procesorów i półprzewodników.

Przy okazji widać jak złożone i współzależne stały się w dzisiejszym świecie łańcuchy wartości. Deglobalizacja, którą na dużą skalę rozpoczęła administracja prezydenta Trumpa jest, jak widać kontynuowana przez prezydenta Bidena. W tym aspekcie rządzący w USA podobnie jak ich poprzednicy widzą pozycję USA w światowej gospodarce i podobnie rozpoznają zagrożenia dla dominującej roli Waszyngtonu.

W polskich mediach opisywane wydarzenie nie spotkało się z powszechnym komentarzem. Temat podjęły nieliczne think-tanki i analitycy. Komentowane było jednak jedno ze zdarzeń, które było konsekwencją wprowadzonych regulacji. Chodzi mianowicie o obywateli Stanów Zjednoczonych oraz posiadaczy zezwolenia na pracę w USA. Oni również zostali objęci koniecznością posiadania licencji na świadczenie pracy na rzecz przedsiębiorstw chińskich. Polskie media szeroko komentowały falę powrotów managerów różnych szczebli i ich rodzin do USA. Nowe przepisy sankcjonowały pracę dla firm chińskich przez obywateli i posiadaczy zielonej karty w taki sposób, że osoby wykonujące pracę bez stosownej licencji mogą zostać objęte poważnymi konsekwencjami prawnymi z utratą obywatelstwa lub pozwolenia na pracę włącznie.

Ruch Białego Domu miał swoje konsekwencje na wycenę akcji chińskich przedsiębiorstw zajmujących się produkcją procesorów i półprzewodników oraz na łańcuchy dostaw. Od dłuższego czasu mówi się o ekonomicznym decuplingu gospodarek Chin i USA. Ten proces przybiera na sile i może być dla światowej gospodarki coraz bardziej bolesny. Na końcu odczują to konsumenci na całym świecie płacąc coraz więcej za produkty zaawansowane technologiczne.

Ciekawe jak w tej sytuacji zachowają się Chiny. Na odpowiedź, póki co jeszcze czekamy. Jedną z nich mógłby być rozwój własnego sektora półprzewodników i mikroprocesorów, ale jest to proces niezwykle skomplikowany. Koszt uruchomienia jednej fabryki sięga kwoty rzędu 20 mld USD, zajmuje wiele czasu, w konsekwencji fabryka, która uzyskuje pełną moc produkcyjną staje się przestarzała zanim jeszcze zwróci się jej koszt. Kiedy chińskie firmy uzyskiwały zdolność do produkcji procesorów w standardzie 14 nanometrów, ich holenderska i amerykańska konkurencja produkowała już 3 nanometry. Obecnie chiński przemysł układów scalonych jest oparty głównie na prostych rozwiązaniach stosowanych w urządzeniach AGD. Standard ten nie pozwala jednak rozwijać wysokich technologii, szczególnie tych związanych ze sztuczną inteligencją, zaawansowanymi komputerami i technologią wojskową.

Brak odpowiedzi według wielu obserwatorów ma również związek z timingiem, jaki wybrali amerykanie. Otóż uderzenie nastąpiło chwilę przed XX zjazdem Komunistycznej Partii Chin, na którym na trzecią kadencję wybrany został prezydent Xi Jinping. Tym bardziej, że w wyniku i przy okazji tego wyboru prezydent pożegnał instytucję zbiorowego cesarza, stając się jednowładcą. Po zakończeniu zjazdu pojawił się inny problem, którym nowy cesarz Chin musiał się szybko zająć. Chodzi o protesty, które bardzo niebezpiecznie pojawiły się w kilkudziesięciu miastach Chin przeciwko polityce zero covid. Opanowanie jednego dużego skupiska protestujących nie stanowi dla państwa większego problemu, ale wiele małych, rozlewających się po kraju, może wywołać lawinę, tym bardziej, że Chińczycy mieli prawo czuć się zmęczeni i sfrustrowani ciągłymi twardymi lockdownami. Zrywając z polityką zero covid, Xi Jinping wywołał kolejny poważny problem. Otóż poziom szczepień nie należał w Chinach do najwyższych, szczególnie wśród osób starszych i pochodzących z prowincji. Jeśli do tego dodamy, że dwie chińskie szczepionki okazały się nieskuteczne to mamy prawdziwy armagedon. Oficjalne dane jak to bywa z systemami autorytarnymi nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, ale obiegające internet filmy ze szpitali, wielogodzinne kolejki do kostnic i krematoriów oraz przedszpitalne parkingi wypełnione łóżkami z chorymi, spowodowały, że władze w chinach miały inne wewnętrzne problemy do opanowania. Timing Waszyngtonu okazał się idealny.

Pamiętać przy tym należy, że decyzje administracji prezydenta Bidena działają negatywnie również na amerykańskich, europejskich i azjatyckich producentów, którzy tracąc rynek chiński tracą od kilkunastu, do nawet kilkudziesięciu procent przychodów, a to oznacza dziesiątki miliardów dolarów strat.

Wcześniej Waszyngton zabronił sprzedaży zaawansowanych technologii chińskiemu gigantowi telekomunikacyjnemu firmie Huawei, co odbiło się bardzo dużym echem na świecie, zaś sprzedaż Huawei spadła o kilkadziesiąt procent.

Wchodzimy zatem w nową fazę konfliktu. Warto śledzić kolejne kroki. Szczególnie istotne będą działania podejmowane przez Pekin.